Miej wyjebane, a będzie Ci dane.

Miej wyjebane, a będzie Ci dane.
by Gibek

sobota, 29 stycznia 2011

Myszak Winkelriedem narodów

Aby ideologia wyjebanizmu utrwaliła się w społeczeństwie potrzebna jest osoba która będzie cierpieć. Ja jako prekursor cały ciężar muszę wziąć na siebie. Ostatnia noc była chyba pod tym względem apogeum. Już dawno Myszak nie miał takiej pustki w głowie i kaca rano jak po ostatniej imprezie.

Nie wiem jak doszedłem na nocny z Pomorzan do centrum, ale jak już wsiadłem to obudziłem się przy Manhattanie. Nie wiem jak dotarłem na Bukowe, ale spotkałem jakiegoś ziomka który też miał wyjebane - nie pamiętam o czym mój interlokutor mówił. Jeśli dodać nasze promile to mogłaby wyjść niezła liczba. Wsiadłem jak myślałem do 534, ustawiłem budzik na 3:40, aby mnie obudził mniej więcej w Śmierdnicy/Płoni. Obudził mnie, tylko nie budzik a kierowca przed szlabanem zajezdni "Dąbie". Widocznie pomyliłem autobusy, ale to wszystko takie zamazane było... Jak wysiadłem to pomyślałem: "mam wyjebane pojadę dziennym". Byłoby spoko gdyby nie to, że: po pierwsze musiałem poczekać 50 min. po drugie było strasznie zimno. Ale Myszak mądra głowa już wypracował sobie dawno patent na to drugie. W CH Słoneczne jest bankomat pomiędzy drzwiami otwieranymi automatycznie a tymi otwieranymi ręcznie. Jest tam zawsze dużo cieplej niż na zewnątrz i zawsze można poczytać regulamin, który wisi nad bankomatem. W moim przypadku starałem się czytać ze zrozumieniem ale literki się zlewały... Stojąc w ciepełku zauważyłem, że na bankomacie leżą wydruki z niego cały plik. Zacząłem sobie przeglądać z nudów. Wszystkie standard wypłata do 200 zł nic ciekawego, saldo konta od 5 zł do 3 tyś. Jednak znalazł się jeden kwiatek wypłata 1000 zł saldo konta 600 tyś. Pewnie podjechał BMW i zaparkował na chodniku nie zostawiając miejsca na przejście. Na bukowym też jest bankomat gdzie się można schować. Jest on na przeciwko pętli po drugiej stronie ulicy w budynku też zawsze jest ciepło. ;)

Wyjebane mam na sesję jestem konsekwentny i kolejne trójeczki wpadają do indeksu, widocznie doktorki nie widzą głębszego sensu w tym co piszę... Najważniejsze jest to, że mam wolne tylko to na razie się liczy.

środa, 26 stycznia 2011

Koniec świata...

Na wstępie mała lekturka http://www.rp.pl/artykul/5,596605.html

Jeśli już się zapoznaliście to teraz do rzeczy. Po pierwsze TU JEST POLSKA! Tu się pije i kradnie.

I jak ja mam rozumieć, że sprzedaż wódki spada - niż demograficzny? Gówno prawda! To zmienia się ta "mentalność". Coraz częściej słyszę, że ktoś woli piwo od wódki. Ehhh wódka trunek zakorzeniony w naszej tradycji bardziej niż piwo jest teraz sponiewierany nawet przez studentów na których tak bardzo liczyłem. Zresztą jak można porównywać piwo do wódki... Czy wy wszyscy zdajecie sobie sprawę jaką krzywdę wyrządzacie polskiej gospodarce?! Ile osób straci miejsca pracy? A być może nawet o ile zwiększacie dług państwa, które żeruje na nas (m.in. studentach) podnosząc stawki akcyzy. A może to wszystko przez tak zwanych "dorobkiewiczów", którzy wybudowali dom za kredyt hipoteczny. A w tym domku zamiast wódki, która lała się w ciasnej klitce w wielkiej płycie, teraz leje się wino. I to nie jakieś wino marki wino rocznik wtorek tylko takie z prawdziwym korkiem! Burżuazja normalnie.  Naprawdę ubolewam, nawet nie wiecie ile w tym momencie wyrządzacie szkody polskiej kulturze i tradycji. Tradycji pędzenia bimbru, kulturze picia wódki. WSTYD I HAŃBA! To już nasi czarni bracia piją Sobieskiego i wcale tego się nie wstydzą (3:50 filmu). A teraz jak ktoś mówi, że woli wódkę to pijak. Ahhh te stereotypy.


Poza tym to co dostajemy w postaci "markowych" piw to siki, a nie piwo. Zdecydowanie polecam te z mniej znanych browarów. To jest piwo a nie jakieś szczochy z nazwą klubu piłkarskiego. Nawet w Szczecinie jest sklepik gdzie się sprzedaje takie egzotyczne piwa jak Lwówek zum Beispiel. Pozdrawiam mam nadzieję, że przemówiłem do rozumu.


sobota, 22 stycznia 2011

Narodowe hobby Polaków.

Przywykło się twierdzić, że każdy ma hobby. Może każdy ma, ale nie ja. Wiadomo z jakiego powodu. Jednak jest jedna rzecz, która łączy wszystkich Polaków. Jest to malkontentyzm! To zjawisko jest obecnie wszędzie. Robią jest źle, nie robią też źle.

Od razu podam przykład: przy bramie portowej przez lata stał tzw. "grzybek" miasto postanowiło sprzedać teren pod inwestycję. Działkę kupił Hiszpan, jak się później okazało który miał same zera na konie (nie chodzi tu o miliony). W umowie z miastem był zapis, który nakazywał skończyć budowę w określonym czasie chyba, że zostanie odsprzedana. I co zrobił Hiszpan? Sprzedał na kilka miesięcy przed końcem terminu. Teren zakupiła pewna spółka z pewnego państwa i również olała sobie sprawę. Na szczęście, jak niektórzy zainteresowani tym co się dzieje w mieście zauważyli, zaczyna się coś dziać (ci nie zainteresowani tzw. gawiedź później idzie na wybory i głosuje na tego, który miał więcej słitaśnych bilbordów). Inwestor wkracza na teren po "grzybku" oraz budach po drugiej stronie placu. Ile to się nasłuchaliśmy, że otoczyli teren blachą falistą za którą utworzył się już rezerwat przyrody z gołębnikiem na czele. A teraz kiedy wreszcie ruszyła budowa przy której znajdują zatrudnienie liczne osoby, oraz znajdą pracę inne to ja w tramwaju słyszę od dziadka: "Na co komu te biurowce?" Ręce opadają, pewnie ten sam dziadek siedział sobie na murku i wciskał stary chleb gołębiom, które później przeprowadzają naloty dywanowe.

Malkontentyzm stał się tak powszechnym zjawiskiem jak pochody Jarka z comiesięczną częstotliwością. Dlatego stawiam sobie za zadanie zwalczenia tego ruchu. Po pierwsze wyjebanizm ma być jedynym hobby społeczności. Po drugie krytyka w przyszłym ustroju będzie nie akceptowana.W sejmie i na ulicy chcę widzieć wszechobecne wyjebanie na otoczenie! A nie jakieś: "po co to?, to jest złe" itp. Gadają tak, a robić to nie ma komu. Właśnie widać jak działa demokracja. Chińczycy jak nie pracują to nie mają żadnych zasiłków socjalnych, więźniowie w Meksyku aby mieć co zjeść też muszą pracować. A u nas dają pod nos a oni jeszcze wybrzydzają. Nie będzie takiego opierdalania! To Ty robisz dla państwa, w żadnym wypadku odwrotnie.

Jako, że Polacy to naród aż nadto podatny na działanie mediów postanowiłem, że wpajanie nowej ideologii zaczniemy od reklamy. To będzie takie podświadome pranie mózgu. O ile całych mediów nie można nazwać praniem mózgu... Na dobry początek trzeba pokazać do czego prowadzi wyjebanizm. Jak można żyć w dostatku, bez stresu i to w otoczeniu rodziny dostatnie. Jako przykład posłuży nam murzajnowska spoko rodzinka, której nie brakuje pieniędzy na samochody, alkohol i imprezy, czyli tego co niezbędne. A utrzymują się z wyjebanizmu! Jak to było mówione w poprzednim poście. Aby blog nie był ścianą tekstu umieściłem właśnie przykład reklamówki jak się żyje z wyjebanizmem.


niedziela, 16 stycznia 2011

Ideologia wyjebanizmu c.d

No spotkaniu, w miejscu gdzie dostaje się zielone piwo (szkoda, że nie zielne), zostałem poddany krytyce. Dlatego wracam do tego co najważniejsze, czyli szerzenia nowej myśli w dziejach świata. W końcu koszulka zobowiązuje ;).

Na początek nudna historyjka z dziejów prekursora. Idąc na Plac Szarych Szeregów wcześniej Plac Sprzymierzonych, a jeszcze wcześniej Plac Lenina (również dążę do tego, aby place, skwery, parki, lotniska, kościoły, meczety, autostrady, szkoły a nawet fontanny były nazywane moim imieniem - będzie to obowiązkowe) przede mną, na śliskim chodniku, wyjebał się jakiś facet - na oko 60 lat. Nie będąc aż tak perwersyjny żeby przez niego przeskakiwać, po prostu ominąłem go szerokim łukiem. On się wyjebał więc i ja na niego wyjebałem. Trzeba było zainwestować w buty z kolcami, albo najlepiej nie wychodzić na ulicę i robić z siebie pośmiewisko.

Można powiedzieć, że twórcami wyjebanizmu są małpy. Siedzą na drzewach, dłubią w nosie i dupie i żrą banany. Spadkobiercami ideologii są obecnie murzyni tylko, że ich wrodzona inteligencja nie jest tego w stanie pojąć. A gdyby to pojęli to świat obecnie byłby zupełnie inny. Przytaczając słowa posła PiSu Artura Górskiego:
To koniec cywilizacji białego człowieka.
I tak byłoby gdyby potomkowie małp płynąc na statkach do "ziemi obiecanej" stworzyliby plan jak wprowadzić własny ustrój. A tak to teraz siedzą jarają blanty, tworzą sztukę - rapują (polski hip-hop to nie rap!) i ruchają czarne dziwki. Normalnie żyć nie umierać! Ale z życia da się wycisnąć więcej! Ale Ci którzy niedługo powrócą na drzewa nie są w stanie tego zrozumieć. Dlatego myślę, że łatwo będzie można ich poddać ponownej indoktrynacji. Będą tworzyć młodzieżówki takie jak Hitlerjugend. A wszytko to pod moim okiem. Aby więcej nie powstawały bezmózgie, pozbawione bangierowatości kawałki o pieniądzach, narkotykach, dziwkach i samochodach. Od tej chwili to ja będę sprawował pieczę nad tym co będzie wychodzić ze studia nagrań!

środa, 12 stycznia 2011

Nigdy więcej!

Jak wcześniej powiedziałem miała mnie czekać ciekawa wyprawa, słowo ciekawa jest akurat w tej sytuacji zdecydowanie nieodpowiednie. To była zatrważająca przeprawa przez okopy wroga. Na nic się nie zdało 3 letnie doświadczenie w tej materii. Wojska przeciwnika w ciągu niecałego roku zdołały przegrupować się, zmienić taktykę i uzbrojenie. Mimo, że od zewnątrz i po wejściu do środka wszystko wygląda dokładnie tak samo. Już wiecie gdzie byłem?

Niestety. Tak, niestety musiałem przeprowadzić desant a raczej działać incognito na terenie I LO. Dżizesss myślałem, że ta kampania w moim życiu została już zakończona. Może i wojna tak, ale teraz czas na działania partyzanckie. Wroga należy niszczyć od środka, w momencie kiedy się tego nie spodziewa! A jak się tam znalazłem?

Wczoraj otrzymałem wiadomość jako bym był w posiadaniu ściśle tajnych dokumentów. Jako były komandos pewnej spec jednostki oczywiście byłem w posiadaniu tych akt z pieczęcią naczelnego gubernatorstwa. Mimo, że byłem uśpionym agentem to cząstkę tajnych archiwów wciąż trzymałem u siebie. Przecież nie mogły trafić w ręce wroga! Ale generał, kryptonim "kozia bródka", wydał rozkaz zwrócenia dokumentów w jego ręce. Jako jego były podwładny byłem zmuszony zwrócić mu te dokumenty.

Sztab wroga z zewnątrz oczywiście się nie zmienił. Po wejściu również zero zmian. Na szczęście gdy dotarłem do pierwszej linii okopów trwało omawianie taktyki w poszczególnych salach. Alarm ogłaszający nalot wroga - bez zmian. Korytarze w schronie wraz z leżankami - bez zmian. Zastępca führera dalej schodzi do tajnego pomieszczenia w katakumbach i odprawia modły do Słowackiego (chociaż na drzwiach wejściowych jest komunikat, że na terenie sztabu jest to zabronione). Gabloty z propagandą - bez zmian. Kartki ze zastępstwami za zaginionych w czasie trwania działań wojennych - pismo bez zmian. To takie rzeczy poboczne, które się nie zmieniły.

A teraz to co najważniejsze, czyli jak rozwinęły się oddziały wroga. Agent specjalny Myszak zauważył kilka jednostek do działań z ukrycia. Są to specjalne jednostki. Ich szkolenie polega na niejedzeniu przez tydzień. Nie wiem jak te jednostki znajdują tak wąskie spodnie, ale widocznie i patyczaki coś dla siebie znajdą. Zatrważająca natomiast jest ilość jednostek pierwszego rzutu tzw. metro-homo-seksualistów. Widocznie sztab postawił na mięso armatnie. W porównaniu do ostatniego zwiadu z kwietnia zeszłego roku ilość jednostek zwiększyła się dwukrotnie. Kolejne oddziały jednostek specjalnych to "kup mi spodnie a zrobię Ci wygodnie". Z tego co pamiętam to sztab zawsze słynął z pięknych i doskonale wyszkolonych komandosów tego typu. W tej materii niewiele się zmieniło. No może jakby było ich trochę więcej. Dowództwo postanowiło zmniejszyć liczbę "szarych ludzików", czyli tych najlepiej przystosowanych do działań za liniami wroga. Nie wiem czy to był krok w dobrą stronę. Okaże się 30 czerwca, na zebraniu informacji z działań ze wszystkich frontów.

Nie było łatwo, nawet z takim doświadczeniem jakie ja posiadam. Ale żyję! Przetrwałem! Sztab kształcący "elitę" tego kraju jak widać ma się dobrze, zobaczymy jak długo. Z partyzantką jeszcze nikt nie wygrał. Mam nadzieję, że jako uśpiony agent już nigdy tam nie wrócę...


poniedziałek, 10 stycznia 2011

Sesja?!

Dzisiaj od rana zamierzałem się pouczyć do egzaminu z psychologii (tak chciałem to robić, wierzcie mi :)). W czasie długiego weekendu, sponsorowanego przez premiera Tuska, przygotowałem nawet notatki w czasie nudnych wieczorów. A wszystko przez zjebaną pogodę która uniemożliwiła mi robienie zdjęć, które miały być umieszczone tutaj na życzenie niektórych osób (pozdrawiam!). Wróćmy do pierwszego zdania. Wróciłem do domu i oczywiście olałem psychologię. Później spojrzałem na te kartki przeczytałem trzy razy i stwierdziłem, że to będzie test na inteligencję Myszaka. Trochę zmyślania w połączeniu z tym co usłyszałem na wykładach (mam nadzieję) da, tak sądzę, upragnione trzy. W sumie to całe moje nader ciekawe życie jadę na farcie, i najniższych możliwych ocenach. Choć nie tak mnie wychowywano :). Poza tym jeszcze czeka mnie jutro godzinna podróż, w tym pół godziny w autobusie widmo. Mam nadzieje, że jutro mnie nie zawiedzie i nie będę musiał szukać peronu 0,5 l. <-- Taka metafora interpretujcie do woli, tak jak uczyły was osoby chcące wam wpoić nową "romantyczną" ideologię.

Wracając do początku, czyli sesji. Dzisiaj się poczułem jak w gimnazjum?, podstawówce? No bo jak można nazwać inaczej odkładanie egzaminu na jak najpóźniejszy termin z przedmiotu na którym wykładowca zatrzymał się na etapie potopu szwedzkiego. Nie dość, że używa rzutnika to na dodatek mikrofon uważa za dzieło szatana. Jeden wykład wystarczył, aby olać przedmiot o nazwie podstawy turystyki. Zresztą to o czym mówił to ja na zakończenie podstawówki wiedziałem [nie którzy wiedzą dlaczego, i jakiego później zaszczytu dostąpiłem (i nie tylko ja)].  Cholera jasna, to ja miałem do poprawy 4 przedmioty w ciągu  dwóch tygodni w "elYtarnym" LO1. I to nie jakieś PO czy inne dziwactwa tylko te maturalne. A te gimbusy muszą mieć egzamin co tydzień bo się nie nauczą... I tak się pewnie będą dwa dni przed egzaminem uczyć. A można było mieć miesiąc wolnego... pomarzyć zawsze można...

Na zakończenie taka anegdotka. Żegnając się z babcią powiedziała mi żebym nie ruszał wódki przed 20 rokiem życia hmmm...  na piwo mi pozwala, ale wódki niet. Nawet mi dała 50 zł które i tak musiałem zaraz dać koczkodanowi (braciszkowi), bo pożyczył mi na nowe okulary (poprzednie przepadły do bram piekieł).

środa, 5 stycznia 2011

Diss na anonima.

No więc zaczynamy tworzyć nowy ustrój. Na pewno nie będzie w nim wolności słowa. Dzięki właśnie takim anonimom, którzy nazywają tę akcję idiotyzmem. Aby zrozumieć sens tego co tu jest napisane trzeba być osobą wykształconą. Nie piszę, i nie zadaję się z ludzi bez wykształcenia. To jest blog dla mądrych inteligentnych osób. Widocznie pan anonim wpierdala pyry na obiad lub próbuję się przedostać przez zatłoczony most siekierkowski na Wiśle, przy okazji przeklinając prezydent stolicy o wyznaczenie tam BUS-pasa. Lepiej byś się zajął kopaniem tunelu po budowę drugiej nitki metra, obywatelu stołecznego miasta Warszawy. Wyjebane mam na takich! I spierdalaj, tyle Ci powiem. Dlatego nie usunąłem tego komentarza. W przyszłości gdy dojdziemy do władzy pokażemy co się z takimi robi. A my wiemy co z takimi robić (wiecie co z nim zrobić?). Co do wieku to mam wyjebane na to ile mam lat, ja się czuję wiecznie młodo (nie czuję się gimbusem, żeby nie było).

Poza tym chciałbym powiedzieć, że Wilku jest cienkim zawodnikiem tak cienkim jak ta kreseczka. I pamiętaj, że Myszaka nigdy nie przepijesz. Po pierwsze mam na to wyjebane ile wypiję, po drugie jak wysunę w twoją stronę ustną ripostę to już się nie podniesiesz. Przypomniałeś mi się, ponieważ jakaś pipa z ciężarówki odważyła się na mnie zatrąbić, kij wie za co. Pewnie jakaś pracownica najstarszego zwodu świata robiła mu dobrze i mu się ręka obsunęła - staram się tak myśleć.

Na koniec chciałbym napisać, że od jutra mam na Was wszystkich totalną zjebkę. Wyjeżdżam pokazać amatorom jak się jeździ na nartach. Pozdrawiam i poćwiczcie wyjebanizm!

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Otwarcie!

Idąc na Krupówki zrodził się pomysł powstania tego bloga. Trzymając pałę Arniego (którego cytat znajduję się pod tytułem bloga) doszedłem razem z nim, aby kwintesencję mojej zajebistości przekazać masom szarych ludzików. Ludziki te ulegają w dużej mierze obłudnej ekspansji nie obiektywnych mediów. Demokrację należy obalić i zastąpić ją nowym utopijnym systemem. Tak, utopijnym! Nie dajcie się zwieść temu, że utopia nie istnieje! Ona jest tuż obok was (prawie jak Bóg) jak to zauważyłem czekając z nartami na nogach w kolejce do wyciągu. To nauczyciel starał się wam i mnie wpoić swoją wyimaginowaną ideologię. Za tezę stawiam sobie wyjebanie na całe swoje życie, dzięki czemu zaprocentuje to w przyszłości. Powstanie tego bloga jest początkiem ekspansji na Polskę, oraz cały świat. Chcę być jak Napoleon czy Hitler, ale moja ideologia nie zatrzyma się u bram Moskwy. Ona przeniknie do każdego. W przyszłości chciałbym założyć partię. Już teraz mam poparcie: Gizmo, Gofer wieczorem Garu dniem, "Ja", Arni i oczywiście sam siebie popieram ;). Mam wyjebane na to co dzieje się w PKP, jak "warszafce i pyrom" nie pasuje niech się przesiądą na sanie ciągnięte przez konie po których popierdalali w te i we wte po "zajebistych" Krupówkach. Jak to powiedział Gibek: "Krupówki są jak Galaxy tylko, że na zewnątrz." Zgadzam się, zaczynając od "kozich" oscypków kończąc na tłumie gawiedzi. Wyjebane mam na nich i tych którzy siedzieli w mrozie na korytarzu w pociągu. Ważne jest to, że ja siedziałem i było mi ciepło. Pozdrawiam!